V WYRYPA BESKIDZKA
TATRY, GÓRY, FOTOGRAFIA

W dniach 24/25 marca 2012 odbyła się V WYRYPA BESKIDZKA


Piąta już wyrypa została zorganizowana po raz pierwszy w zimowej porze. Zamiast jak latem 100km wystarczyło połowę dystansu - 50km. Impreza była formy towarzyskiej czyli dla każdego, kto chciał spróbować swoich sił w długim marszu przez góry. Start i meta w Chacie na Zagroniu. Poniżej mapka trasy z profilem wysokości i czasem jaki zajął nam jej przejście z Darkiem z Piaseczna.


Trasa wyrypy.


Nie spieszyliśmy się idąc sobie spokojnym tempem. Cztery dłuższe odpoczynki zajęły nam ponad trzy i pół godziny. Pierwszą godzinę straciliśmy na serwowany przez gospodarzy schroniska na Rysiance żurek i herbatę. Pół godzinki na posiłek w Sopotni Wielkiej przy wodospadzie. Półtorej godzinki zmarudziliśmy w bacówce na Hali Górowej. Ostatnie pół godziny w schronisku na Krawców Wierch.


Chata na Zagroniu.


Całość nie była trudna a dostosowana praktycznie dla każdego. Jedynie jeszcze zimowe warunki, chociaż to już kalendarzowa wiosna, nie były ułatwieniem. Pierwotnie wyrypa miała odbyć się w pierwszy weekend czyli 3/4 marca lecz z powodu na ekstremalne warunki organizator odwołał ją przekładając start o trzy tygodnie. Czas ten wykorzystałem samotnie na grani Tatr Zachodnich docierając do Tomanowej Przełęczy trzeciego dnia w godzinach późnorannych i rezygnując z wejścia na Ciemniak z powodu zagrożenia lawinowego. Moim zdaniem, warunki wówczas, zarówno w Beskidach jak i w Tatrach nie były w żaden sposób ekstremalne, ale to mój punkt widzenia. Z końcem marca na trasie wyrypy śnieg był mokry, cukrowaty, no i całkiem go jeszcze sporo na beskidzkich szlakach.


Zainteresowanie spore - zgłosiło się 131 uczestników. 113 dotarło do mety.


Zgodnie z profilem wysokości, pierwszy odcinek zakończył się zejściem do Sopotni Wielkiej (przy wodospadzie). Następny odcinek pokonywaliśmy pod górę na halę Miziową. Praktycznie od samego początku już w późnowieczornych/nocnych warunkach. Do tego akurat tej nocy zmienialiśmy czas na letni co zmniejszyło maksymalny czas przejścia o godzinę.


Na szlaku.


Samo przejście tej trasy było jak dłuższy spacer. Jedynie nocna wędrówka a za tym brak snu dawało się we znaki, tak że po zejściu po imprezie do samochodu ok godziny 9:30 i powrót nim do domu był wielką męczarnią. Doznałem podaczas jazdy kilka mikro drzemek, wyłączeń ze świadomości, kilka razy znalazłem się nie na swoim torze ruchu. Tak chyba giną Tirowcy! Nie był to dobry pomysł. Darek przez czas jazdy i mojej walki ze snem przespał się ok dwie i pół godziny, zanim następne trzy, cztery wracał do domu samotnie. Ślad GPS'a wykazał mniejszą odległość trasy - 45.4km. Dodając dojście i zejście na miejsce startu/mety zrobiliśmy ok 7km więcej. Cała impreza warta próby!


Na szlaku.

© Mielczarek Paweł. pirzu@poczta.onet.pl